Klucz wiolinowy

Max RegerKażdy z nas przechowuje w pamięci jakąś historię zapomnianą. Własną lub cudzą. Słusznie lub bez powodu skazaną na niepamięć. Historie żyją w człowieku, a człowiek żyje w historiach. Może to jedyna dostępna nam forma nieśmiertelności?

W dzieciństwie miałem okazję poznać Profesora, postać onieśmielającą z racji powagi i wieku. Do grona jego nauczycieli zaliczał się Otakar Ševčík, autor zapętlających palce wprawek, przy których pokolenia skrzypków po dziś dzień wylewają hektolitry potu. Historia, którą odziedziczyłem dotyczy innego z pedagogów. Był nim Max Reger, znany kompozytor i organista. Pierwszy po Bachu. Tak, jako pierwszy po Bachu odważył się komponować sonaty na instrumenty smyczkowe solo. Max Reger był pedagogiem niezwykle wymagającym. Musiał nieźle zaleźć za skórę swoim studentom. Pewnego razu, w obrotowych drzwiach, którymi kompozytor wchodził właśnie do konserwatorium, żacy (kto wie, ile wśród nich było przyszłych świetności?) utworzyli sztuczny tłok. Gdy srogi nauczyciel posapując z oburzenia przedostał się w końcu do holu, tył jego surduta zdobił wielki klucz wiolinowy narysowany kredą.

I to już wszystko. Ot, sztubacki żart nie przekraczający granic dobrego smaku. Scenka do odtworzenia w wyobraźni, zamiast na youtube. Klucz wiolinowy, raczej dziurka od klucza, przez którą można zerknąć w przeszłość.

P.S.

Z miny Profesora wywnioskowałem, że brał w zdarzeniu czynny udział.